,

OTWORZYĆ SIĘ NA JEZUSOWE PROWADZENIE

W ostatnich miesiącach w moim życiu nawarstwiło się wiele trudności. Ciągły brak czasu nie pozwalał mi dobrze wypełniać wszystkich podjętych zadań i obowiązków. Wszystkiego było dużo. Okazało się, że praca w nowym miejscu wymaga większego zaangażowania niż się spodziewałam. Wydłużony czas pracy pozwala wprawdzie na zdobycie dodatkowych środków, ale: pozbawia snu, odpoczynku i spokojnego bycia z rodziną. Zajęcia doszkalające i uzupełniające moją wiedzę zajmują całe soboty, co z kolei nie pozwala odpowiednio zadbać o Dom. Z częstym wyrzutem sumienia, że nie poświęcam należytej uwagi nastoletniemu dziecku i za mało spędzam z nim czasu, biegłam w kolejne soboty na szkolenie. Do tego doszedł trudny emocjonalnie listopad, który docisnął mnie do muru.

Wiedziałam, że przyszedł w końcu czas, w którym trzeba z czegoś zrezygnować, coś przełożyć i z czymś odpuścić. Wiedziałam, że żadne półśrodki nie dadzą rezultatu. Prośba o pomoc w pracach domowych nie zmieni sytuacji,
bo wyrzuty sumienia pozostaną. Potrzeba ostrego cięcia, radykalnej zmiany!

Dlatego w pewien styczniowy dzień zdecydowałam, że rezygnuję ze szkoleń. Koniec zajętych sobót! W planach już miałam zakończenie spraw i nawet wybrałam się, aby porozmawiać, rozliczyć i zakończyć doszkalanie.

Jednak wtedy Pan Bóg postanowił przemówić do mnie.

Na początek dostałam słowo na porannej modlitwie. Fragment Pisma Świętego z Księgi Wyjścia: „Pan jest moją
mocą i źródłem męstwa!” (Wj 15, 2a). Potem usłyszałam Psalm: „wołam, o Panie, mówię: Ty jesteś moją ucieczką”
(Ps 142, 6).

Poczułam, że nie jestem w tym całym swoim trudzie sama; że On jest ze mną i wspiera mnie. Dlatego zapytałam,
jak mam to wszystko poukładać, co zrobić i co pozmieniać?

Odpowiedzią na to moje wołanie był z kolei fragment Ewangelii o powołaniu Mateusza. Pan chciał mi przypomnieć,
że powołał mnie do nowej pracy. Dał zadanie i misję do wykonania. Zapewniając jednocześnie, że da mi siłę do pokonywania trudności. Muszę mu tylko zaufać i pozwolić się prowadzić. Nie zamartwiać się na zapas, ale wierzyć.

Od tego momentu dużo się zmieniło. Poczułam się silniejsza i pełna dobrych myśli. Pan umacniał mnie w moim zadaniu
i ciągle przemawiał na kartach Pisma Świętego. Organizował mój czas tak, że zawsze znalazł się moment na odpoczynek
i wspólne chwile z rodziną.

A jedyne co musiałam zrobić, to zaufać i otworzyć się na Jego prowadzenie.



pl

do góry